poniedziałek, 30 września 2013
Coraz dalej...
Jestem okropna. Wiem, że to co robię jest złe, a ciągle w to brnę. Wiem, że to mnie niszczy, a jednocześnie nie mogę się od tego uwolnić. Wiem, że będę tego żałować, ale nie jestem w stanie przestać. Tak naprawdę mam ochotę na coraz to gorsze rzeczy. To mnie zabija, wiem o tym, ale nie potrafię zawrócić. Gdyby nie to, że jestem teraz w domu i to w jakim towarzystwie się obracam, to pewnie straciłabym wszelkie skrupuły...
niedziela, 29 września 2013
"Jak domek z kart rozpadam się"
To tekst jednej piosenki Paparazzi. I tak własnie się czuję. Rozpadam się, jak domek z kart.
Tylko czy ktoś mnie poskłada od nowa?
Sama nie dam rady
"Uwierzyć w siebie i uwierzyć, że mi się uda" - to ostatnie słowa mojego ostatniego postu. Niestety nie do końca są prawdziwe. Tak, mogę spróbować uwierzyć w siebie i uwierzyć, że będzie dobrze. Ale prawda jest taka, że własnymi siłami nie pokonam tego, w czym jestem. Sama nie dam rady. Nie potrafię siebie zmienić. Nawet jeśli się staram to moja poprawa nie trwa długo. Wiem, że tylko jedna osoba mi może pomóc.Naprawdę pomóc. Tylko ona może mnie zmienić. Całkowicie uleczyć z depresji. Bez niej nie dam rady w życiu. Bez niej zginę. Tą "osobą" jest BÓG.
sobota, 28 września 2013
Uwierzyć w to, że mi się uda...
Chciałabym pomagać innym. Chciałabym zmieniać świat na lepsze... chciałabym kochać innych. Kochać, szanować i akceptować.
Ale chyba najpierw muszę pomóc sobie. Muszę siebie pokochać, szanować i w końcu zaakceptować... to wcale nie jest takie łatwe. Chyba czasem łatwiej pokochać innych niż pokochać siebie. Łatwiej zaakceptować innych niż zaakceptować siebie. Szanować innych niż szanować siebie. Dlatego muszę nad sobą popracować. I przede wszystkim uwierzyć. Uwierzyć w siebie i uwierzyć w to, że mi się uda!!!
Ale chyba najpierw muszę pomóc sobie. Muszę siebie pokochać, szanować i w końcu zaakceptować... to wcale nie jest takie łatwe. Chyba czasem łatwiej pokochać innych niż pokochać siebie. Łatwiej zaakceptować innych niż zaakceptować siebie. Szanować innych niż szanować siebie. Dlatego muszę nad sobą popracować. I przede wszystkim uwierzyć. Uwierzyć w siebie i uwierzyć w to, że mi się uda!!!
środa, 25 września 2013
Potrzeba nam miłości...
Tyle ludzi cierpi. Tak wiele dzieci nie doznało miłości od swoich rodziców, tak wiele osób w młodym już wieku wciągane jest w alkohol, prochy, sex i inne używki. Tak wiele ludzi żyje w depresji. Tak wielu z nich ma za sobą próby samobójcze. Tak wielu już się zabiło. Tyle syfu jest wszędzie... tyle nieszczęść, nienawiści, złości. Dlaczego tak jest???
Ludzie potrzebują miłości. Szukają jej wszędzie. Szukają akceptacji. Szukają czegoś, co pozwoli czuć im się dowartościowanym, spełnionym. Szukają szczęścia. Szukają poczucia bezpieczeństwa.
Ale tego nie otrzymują. Dlaczego?
Bo prawda jest taka, że ABY BYĆ KOCHANYM, TRZEBA KOCHAĆ. Aby być akceptowanym, trzeba akceptować. Aby czuć się dowartościowanym, trzeba dowartościować innych.
A ludzi są wygodni, wybierają ucieczkę... ucieczkę do świata brudu, oszustwa i nienawiści... bo tak jest łatwiej... bo nie trzeba nic dać od siebie... nie trzeba kochać, nie trzeba akceptować... nie trzeba szanować. Można kraść, przeklinać i zabijać. Można pić, chlać i ćpać. Można gwałcić, cudzołożyć i bić.
A może by tak przerwać to błędne koło i wysilić się troszeczkę? I zacząć kochać, dawać, akceptować?Zacząć szanować, pomagać, przytulać? Ile ludzi byłoby wtedy o wiele bardziej szczęśliwych?
Nie da się żyć bez miłości!!! Więc lepiej weźmy dupe w garść i zacznijmy coś robić, bo inaczej wszyscy się pozabijamy żyjąc w destrukcyjnej samotności.
To taka moja mała rozkmina na wieczór:)
Ludzie potrzebują miłości. Szukają jej wszędzie. Szukają akceptacji. Szukają czegoś, co pozwoli czuć im się dowartościowanym, spełnionym. Szukają szczęścia. Szukają poczucia bezpieczeństwa.
Ale tego nie otrzymują. Dlaczego?
Bo prawda jest taka, że ABY BYĆ KOCHANYM, TRZEBA KOCHAĆ. Aby być akceptowanym, trzeba akceptować. Aby czuć się dowartościowanym, trzeba dowartościować innych.
A ludzi są wygodni, wybierają ucieczkę... ucieczkę do świata brudu, oszustwa i nienawiści... bo tak jest łatwiej... bo nie trzeba nic dać od siebie... nie trzeba kochać, nie trzeba akceptować... nie trzeba szanować. Można kraść, przeklinać i zabijać. Można pić, chlać i ćpać. Można gwałcić, cudzołożyć i bić.
A może by tak przerwać to błędne koło i wysilić się troszeczkę? I zacząć kochać, dawać, akceptować?Zacząć szanować, pomagać, przytulać? Ile ludzi byłoby wtedy o wiele bardziej szczęśliwych?
Nie da się żyć bez miłości!!! Więc lepiej weźmy dupe w garść i zacznijmy coś robić, bo inaczej wszyscy się pozabijamy żyjąc w destrukcyjnej samotności.
To taka moja mała rozkmina na wieczór:)
"Ile trzeba tego zeżreć, żeby nie chcieć umrzeć?"
Nie mam pojęcia co się stało ze mną,
coś zamieniło światło w ciemność negatyw
ostatni rok, dwa - miałem ciężko
znowu czuję się jak przegrany śmieć bo
wszystko się wali prócz tej ściany przede mną
mówiłem sobie wiele razy: "zmień coś" i zmieniałem
byłem daleko stąd, wyszło na to że to nie trwałe
stoję dokładnie tu gdzie stałem parę lat wstecz
lecz oczy którymi patrzę zgubiły swój blask gdzieś
po drodze, gdyby nie tę parę pompek i brzuszków
które wytrwale tak robię co dzień, wciąż bym leżał w łóżku
nie dorwiesz mnie pod telefonem, ziom cóż znów
nie chce mi się zamieniać z kimkolwiek choćby dwóch słów
mam swój dół, pierdolę odpowiedzi na maile
nie chcę odwiedzin, chyba że masz dla mnie lek na receptę
biorę te, które mam ale zdają się lecieć w próżnię
ile trzeba tego zeżreć, żeby nie chcieć umrzeć
Hipotermia, zimny wiatr
rozwiewa szlak, po niespełnionych marzeniach gdzieś tam głęboko na
dnie mojego zmarzniętego serca, a ja
nie umiem znaleźć w sobie światła, nawet w świetle dnia
Chyba mam już obsesję na punkcie broni, huku strzału
choć broniłem się zawzięcie podczas wizyt w WKU
teraz na album muszę mieć to klik, klik, bang
check pow, blow, albo inny dźwięk
to siedzi we mnie gdzieś, czemu lubię przytknąć do skroni
swoje palce imitując ich kształtem kształt broni
emocjonalne sinusoidy, mój własny mózg
funduje mi przeloty od K2, aż po Mariański Rów
kiedyś szukałem całej winy w alko
przestałem pić bo widziałem jak to mi niszczy moralność
a zależało mi na nas, miało być łatwo a w zamian
zmieniłem się w psującego Ci wyjścia na miasto chama
nie zasługiwałaś na tę frustrację
a ja nie chciałem, żebyś kiedyś mnie znalazła z dziurą w czaszce
nie raz myślałem o Nirvanie, jeden strzał
jak u Kurta, stąd to "Whatever never mind" na mojej klatce pow!
Po wszystkich zdaniach w moim życiu głos ma interpunkcja
to moja dobra nieodłączna znajoma #autodestrukcja
mój wróg number one, próg w każdej z bram
zjawia się bardzo często tu, kiedy zostaję sam
jej nie obchodzi czy mam słuszną idee
gdy siada obok, widzę świat przez brudną moskitierę
znika wszystko od hajsu, przez karierę do moich fanów
i znów jestem tym nieśmiałym dzieckiem ze szkolnych czasów
rzuciłem wszystko na stół, w grze o marzenia
jestem szaleńcem w którym jeszcze tli się nadzieja
za darmo nie ma nic, chciałbym czasem słuchać opinii
znajomi pokończyli studia, dziś mają rodziny
ja jestem inny, kiedyś byłem z tego dumny
dziś nie wiem sam czy kiedyś będę szczęśliwy czy zdechnę smutny
jak teraz, lecz wiem bo przekonałem się nie raz
że nie ma co wychodzić z kina póki trwa seans
Wkurwiona!!!
Jak sam tytuł posta mówi: jestem wkurwiona! Strasznie wkurwiona! Masakra. Jestem tak nabuzowana i rozstrojona, że nie mogę. Najchętniej rozwaliłabym wszystko, co jest wokół mnie. Co jest tego powodem? Sama nie wiem... wstałam już dzisiaj w kiepskim nastroju, potem mój kochany braciszek całkowicie wytrącił mnie z równowagi i się posprzeczaliśmy. Ehhhh...
poniedziałek, 23 września 2013
Czy to ma sens?
Szkoda, że nikt nie czyta mojego bloga... nie wiem, czy jest w ogóle sens, żebym go pisała dalej:( a myślałam, że ktoś może napisze, udzieli jakiejś rady, wskazówki lub komuś spodoba się to co piszę... chociaż właściwie lepiej, żeby to się nikomu nie podobało... bo depresja nie powinna być powodem do podobania się...
Grypa...
Dopadła mnie grypa. Leniuchuje dzisiaj trochę, chociaż mam trochę papierkowej roboty (bo mam praktyki w szkołach). Muszę szybko wyzdrowieć, bo w środę porządnie imprezujemy z kuzynką. Ona też taka biedna... pracy nie może znaleźć i wszystko ją przez to dobija. Razem się staczamy. Mamy ostre jazdy. Bo picie wina i ćpanie w kościele jest ostrą jazdą. Przeraża mnie to. Gdzie moje sumienie?
niedziela, 22 września 2013
Coś dziwnego...
Coś dziwnego dzieje się z moim zdrowiem... nie do końca wszystko jest w porządku... ale boję się komuś o tym powiedzieć... krępuje mnie to... joj... jak się wali to wszystko naraz.
piątek, 20 września 2013
Przerażona...
Masakra!!! Jestem przerażona! Przerażona życiem, przerażona przyszłością, przerażona swoim stanem. Drżę na myśl o czymkolwiek.... nie wiem co robić.... nie daję sobie rady... potrzebuję kogoś... "kogoś, kto pokaże mi, że życie jest śliczne".
piątek, 13 września 2013
Ale mam kaca...
Ale mam kaca. Masakra jakaś. Poimprezowałyśmy wczoraj z dziewczynami. Ostro przesadziłyśmy i dzisiaj padam... Ale fajnie było:) A dzisiaj zrobiłam nowe zaopatrzenie więc kolejna impreza się szykuje... heh. Masakra ze mną.
środa, 11 września 2013
To dziwne...
Dziwne jest to, że tak niesamowity wielki Pan Bóg stworzył coś tak strasznego jak ja...
Jestem straszna...
Masakra!!! Dzisiaj doszłam do wniosku, że nie nadaję się nawet do tego by być nauczycielką. Jak ja mam żyć skoro ja nic nie potrafię? Nic nie umiem? Już dawno nie najadłam się tyle wstydu co dzisiaj. Mam doła. Wielkiego doła.
sobota, 7 września 2013
Maska
Napisałam nowy wiersz...
Znowu coraz gorzej się czuję.
Mam wrażenie, że za chwile zwariuję.
Z wielkim hukiem depresja wróciła
I całe moje życie znowu do góry przewróciła.
Dla niepoznaki dzisiaj cały dzień maskę miałam
Tą z fałszywym
uśmiechem chytrze ubrałam.
Dlatego nikt nie wie, że w moim wnętrzu burza szaleje,
A w nocy strumień łez w poduszkę się leje.
Całkowicie straciłam nadzieję, że lepiej będzie
Gorycz, żal, smutek, rozpacz dotyka mnie wszędzie.
Czuję, że jestem na skraju wyczerpania
I nie uniknę kolejnego załamania.
Wiem, że dzisiaj alkohol mi nie pomoże
Dlatego sięgnę po ostrzejsze żyletki i noże.
Mam ochotę się nimi cała poranić
I całą noc na białe prześcieradło powoli krwawić.
A co będzie jutro? Znowu to samo?
Fałszywą maskę ubiorę wcześnie rano.
Potem zejdę cicho na śniadanie
I schowam pocięte ciało pod ubranie.
Będę udawać, że wszystko jest w porządku.
Przywdzieję piękny uśmiech już na początku.
I dalej nikt koło mnie nie będzie wiedział
Jak wielki horror w moim wnętrzu się rozpętał.
Jak silny ból przenika mnie od środka i pali
Bo moje życie tak po prostu się wali i wali.
Ale nie mam siły by je ratować
I na nowo od początku na szczęściu budować.
Dlatego wybieram maskę i ciągle ją wkładam
Tą z fałszywym uśmiechem na nowo zakładam.
Bo nie chcę by inni wiedzieli co się ze mną dzieje,
Każdy sam zresztą miota się w swojej biedzie.
I na pewno niejeden człowiek w maskę także jest ubrany
W fałszywy uśmiech tak po prostu pięknie jest przywdziany.
Więc powiem krótko, że bardzo trudno jest dzisiaj żyć
I bez fałszywej maski, tak po prostu sobą być.
Wróciłam...
Wróciłam. I co? I nic... jest gorzej niż wcześniej... jest gorzej niż kiedykolwiek. Zaczynam wariować... Znowu mam depresje... właściwie nigdy z niej nie wyszłam... nie potrafię żyć... nie umiem. Ale jakie mam wyjście? Muszę żyć...
Subskrybuj:
Posty (Atom)