sobota, 22 czerwca 2013

Znowu spadam...


Zaczęłam znowu spadać... lecę szybciej niż kiedykolwiek... za bardzo sobie pozwalam na rzeczy, które odrzucałam i z którymi walczyłam tak długo...

Znowu myślałam w temacie, który pojawił się już wcześniej: mianowicie o osiąganiu dna...
Ale tak myślę: jeśli osiągając dno, nie będzie już siły, aby się podnieść? Chociaż prawda jest taka, że ja już nie mam siły… a jeśli będę za długo spadać, i w końcu uderzając o ziemię zostanie ze mnie tylko cienki placek rozwalony na wszystkie strony? To byłoby bolesne… Kurcze… nie mogę tak balansować pomiędzy życiem, a śmiercią, bo pewnego razu mogę zrobić o jeden krok za dużo…
... i wcale nie chcę osiągnąć dna... dno to całkowita porażka...
...ale jeśli inaczej się nie da???

NIE, musi być przecież inne wyjście... Może po prostu trzeba dać sobie porządnego klapsa i wziąć się w garść? Ale to znowu będzie takie przymuszanie się... znowu walka... walka przeciwko ciału, zmysłom... duszy? Ale może efekt końcowy będzie dobry? 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz