niedziela, 31 sierpnia 2014

Jak zwykle nic

Wczoraj wróciłam z wakacji za granicą. Było fajnie, ale musiałam wrócić. I jestem. I dalej jest do dupy. Szara rzeczywistość. Bardzo szara. Ludzie tutaj są dziwni. Bardzo dziwni. Jutro dzieci zaczynają szkołę. Skończyły się wakacje. A ja? Co zaczynam? Nic. Jak zwykle. Nic.

środa, 20 sierpnia 2014

Lepiej mówić cokolwiek niż nic

Kurde! Dzisiaj w Kościele spotkałam pewnego chłopaka. Dawny znajomy. Właściwie dziwna była ta znajomość. Kiedyś mu się podobałam., ale w całym życiu powiedzieliśmy do siebie dosłownie kilka zdań. Ostatnio mówimy sobie tylko "cześć". No i jak go dzisiaj zobaczyłam (bo on mieszka ok 200 km dalej) to od razu się zestresowałam. No i jak zwykle na koniec powiedziałam mu tylko "cześć". Kurde! Miałam wrażenie, że chciał podejść... ale totalnie się zestresowałam. Dlaczego ja nie potrafię z nim normalnie pogadać? Kurde!!! Nie stać mnie na coś, co dla całej reszty świata jest zupełnie normalne. Porozmawiać z kimś. Szczerze mówiąc to nawet nie mam pojęcia o czym miałabym z nim gadać... zupełny brak kreatywności...



Zupełnie się nie zgadzam. Lepiej mówić cokolwiek niż nic.

To życie mnie wykończy

Eh... już się tata zaczął denerwować, że nie mam pracy... muszę coś jak najszybciej wykombinować... chociaż pewnie na tych słowach się zakończy...
byłam dzisiaj na zakupach... kupiłam parę rzeczy.. nawet spoko... ale co z tego? Dla kogo mam się ubierać? Joj... to życie mnie wykończy...

sobota, 16 sierpnia 2014

To nie dla mnie

No i po ognisku... jednak było 30 ludzi. Jak było? Ogólnie w porządku. Ogólnie przyjemnie, chociaż przez chwilę padał deszcz. Ogólnie. Ale nie dla mnie. Dla mnie było strasznie. Czułam się jak wyrzutek. Czułam się zagubiona, wśród ludzi, którzy mają poukładane, szczęśliwe życie. Wróciłam do domu, nalałam wody do wanny i porządnie się wypłakałam. Nie wiem, jak będzie dalej. Nie wiem, jak się pozbieram. To nie dla mnie...

Wszystko muszę zepsuć

Za parę godzin mamy rodzinne ognisko i grilla. Będzie z 40 ludzi. Bardzo się na to cieszyłam... wcześniej. Teraz mam wściekły humor. Zaraz się popłaczę i tyle... i w ogóle nie mam ochoty na nic. A tym bardziej na ognisko. Kurwa!!! Wszystko muszę zepsuć.

Gdzie jest sens?

Wszystko mnie wpienia. Porządnie wpienia. Chodzę tylko i sprzątam za wszystkimi. Bo oczywiście nikt nie może odłożyć rzeczy,  którą wziął na swoje miejsce. Kurde! Ale mam cel w życiu... sprzątanie... i nic więcej. Bo na nic więcej mnie nie stać. Po co ja istnieję? Przecież co za różnica, czy szampon stoi w szafce, czy na środku umywalki? Gdzie jest sens mojego życia?
Kiedyś go miałam... On był sensem... miał być nim nadal... czemu ciągle Go odrzucam?


piątek, 15 sierpnia 2014

Wbrew nadziei

"Ile jeszcze mogę znieść...

Cierpliwość kiedyś kończy się..."




"Kiedyś Cię znajdę..."


"Wbrew nadziei, żywiąc nadzieję" 

Duszę się w tym tłumie...

No i nie wystarczyło mi odwagi... zresztą chyba nie tylko odwagi. Nigdzie nie idę na jakiś dziwny kurs. W dupie to mam.
Mamy w domu gości, sąsiedzi mają gości... wszędzie są jacyś goście. Masakra. Duszę się już w tym tłumie... dalej mam straszne ciśnienie... chce mi się spać... wypiłam już dwie kawy, ale nic nie pomogło... humor znowu mam straszny i nic mi się nie chce... czuję się fatalnie... zresztą to chyba nic nowego... właściwie zaczęły już mnie wkurzać te moje posty... w  każdym to samo... no ale cóż zrobię, skoro ciągle czuję to samo?

środa, 13 sierpnia 2014

Czy starczy mi odwagi?

Zastanawiam się poważnie nad tym, by zrobić sobie kurs  kucharza I i II stopnia. Mogłabym zrobić go w dobrej, prestiżowej szkole w Gdańsku. W dodatku kurs zaczyna się 25 sierpnia. Wtedy  moi rodzice jadą właśnie nad morze. Wszystko fajnie się układa, tylko, czy ja się nadaję na taki kurs? I czy dam sobie rady? Czy nie przeszkodzi mi w tym moja nieśmiałość? Sama już nie wiem, co robić. Gdybym wiedziała, że na pewno mi się to przyda i znajdę po tym fajną pracę, to poświęciłabym na to kasę. Z drugiej strony myślę, że to na pewno nie będą pieniądze wyrzucone w błoto. Z pewnością na takim kursie wiele bym się nauczyła... ale czy starczy mi odwagi? Nawet nie znam Gdańska... ehh...

wtorek, 12 sierpnia 2014

Nie mam siły na nic

Dzisiaj czuję się fatalnie. Na prawdę fatalnie.Mam tak niskie ciśnienie, że mam wrażenie, że w każdej chwili wykituję. Mam miękkie nogi, strasznie mi mrowią i drętwieją... ehh... nie wiem co jest grane... w sumie mimo samopoczucia udało mi się dzisiaj zrobić trochę przetworów na zimę (cukinię na ostro, leczo, przecier i paprykę). Jedyna pozytywna rzecz jaka mnie dzisiaj spotkała...
wysłałam dzisiaj cv do jakiejś szkoły policealnej, na stanowisko nauczycielki matematyki. Masakra. Nie wyobrażam sobie uczyć ludzi w takim wieku... właściwie teraz żadnej pracy sobie nie wyobrażam... byłam też na jakimś dziwnym spotkaniu odnośnie półkolonii dla dzieci. Oczywiście, prawie się nie odzywałam. Burczało mi tylko w brzuchu... nie mam siły... na nic...totalnie na nic...

poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Cholernie zazdrosna...

Zakochałam się:) Tzn. pewnie zauroczyłam:) Ale co za różnica:) Wiecie w kim? W tym "gówniarzu" parę lat młodszym:) Oczywiście żartuję z tym "gówniarzem" i przepraszam za wyrażenie:) Ta różnica wieku chyba  nie jest  jakoś bardzo widoczna. On jest dorosły jak na swój wiek, bardzo zaradny i niesamowicie kulturalny i uczynny:) No i genialnie przystojny:) Jest  tylko jeden problem: ta śliczna dziewczyna z długimi nogami. Dowiedziałam się, że kiedyś kręcili ze sobą. Kurka! I w dodatku on dalej ma nadzieję, że z nią będzie.. chociaż w sumie ona kogoś tam ma... no ale na ognisku sprawiała wrażenie zainteresowanej... kurde! Dzisiaj spędziłam z nim trochę czasu... ale znowu za mało gadałam. Niby spoko... pośmialiśmy trochę... ale nie wiem, czy on przepada za moim towarzystwem. Chyba trochę go onieśmielam. Pewnie jestem za stara... kurka!!!

Teoretycznie nie można być zazdrosnym – o kogoś z kim się nie jest, no właśnie - teoretycznie

Ja jestem cholernie zazdrosna!!! 

niedziela, 10 sierpnia 2014

Coraz bardziej siebie nienawidzę...



Nienawidzę siebie!

Nienawidzę siebie! Nienawidzę siebie! Nienawidzę!!! Kurde!!! Dlaczego to właśnie ja muszę być tak straszna? Tak okropna? Tak nieśmiała? Tak małomówna? Taka roztrzęsiona? Taka tępa? Kurde!

Jak mam żyć skoro siebie nienawidzę? Jak mam kochać innych skoro siebie nienawidzę? Już dawno nie ma we mnie miłości. To słowo jest mi całkowicie obce.

Totalnie źle się czuję w towarzystwie. Dzisiaj mieliśmy ognisko. Oczywiście kto najbardziej zamulał? JA. Dlaczego nie umiem rozmawiać z innymi? Rozmawiać z facetami? Na ognisku był chłopak, który mi się podoba. I co? Zamiast usiąść koło niego (a miałam taką możliwość), pogadać, poszłam całkiem na przeciwną stronę i moje super miejsce koło niego zajęła śliczna, wygadana dziewczyna, z którą przegadał cały wieczór. Kurde!!!

 Przepraszam, że tak strasznie się żalę, a  nie mogę nikomu się wyżalić. Z nikim nie gadam na takie tematy, nie mówię o moich uczuciach... nie potrafię mówić o sobie...

Na koniec dodam jeszcze, że strasznie martwię się moją pracą. Wszyscy ciągle się pytają, czy szukam pracy. I co mam im powiedzieć? Że nie szukam, bo się boję? Kurde! Nienawidzę siebie!!!

środa, 6 sierpnia 2014

Błagam, daj mi miłość!

Jejku... masakra...
Ostatnio było w miarę w porządku.
Dzisiaj jest beznadziejnie. Chyba jestem trochę przemęczona. Mam straszny humor... nic mi się nie chce... a ciągle ktoś coś mi każe robić. Kurde!!!
Czytam teraz fajną książkę... oczywiście jest wątek romantyczny... kurde! Ta autorka chyba przesadza. Miłość nie jest tak kolorowa i taka piękna...
A może dla niektórych jest?
Chcę takiej miłości!!! Błagam, daj mi miłość!!!