poniedziałek, 27 kwietnia 2015

Ciągle coś...

Chciałabym już wyjść za mąż... mieć swój dom... swojego męża... swój kąt... baaaardzo bym tego chciała...  nie wymagam dużego domu z pięknym ogrodem... wystarczy małe, przytulne mieszkanko... robiłabym co chcę, a nie co muszę, opiekowałabym się domem jak chcę, a nie jak muszę, opiekowałabym się mężem... jak chcę:)  a tak, to ciągle muszę się dostosowywać... do rodziców, do rodzeństwa, do ludzi wokół... ciągle muszę uważać, czy  nie robię z nim coś niestosownego... eh... ciągle coś...

niedziela, 26 kwietnia 2015

Pępek świata ;)

Szczerze mówiąc to coraz bardziej zaczynam wierzyć w to, że to tutaj jest jego miejsce. On tutaj po prostu odżywa. Kocham go coraz bardziej. Jest cudownie. Dogadujemy się na prawdę świetnie;) i mamy mnóstwo rzeczy, które możemy razem robić.
Tak w ogóle to chciałabym żyć tak, by kochać innych i tak, by inni  mnie kochali;) Nie chodzi o to, abym była pępkiem świata i inni mnie uwielbiali. Chodzi o to, żeby inni dobrze się czuli w moim towarzystwie... bo jak dotąd to chyba większość osób po prostu odpychałam... :(

sobota, 25 kwietnia 2015

Na prawdę:)

Hah:) On nie tyle, że tutaj przyjechał. On tutaj zostaje. Nie wiem, czy to dobrze. Boję się, że przeze mnie zrezygnuje z czegoś dobrego... z czegoś z czego nie powinien rezygnować. Ale cóż zrobię? Chyba muszę po prostu to zostawić i zobaczymy co będzie... a mam nadzieję, że będzie dobrze:) Na prawdę:)

poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Jak przetrwać wszystko?

Szczerze mówiąc to strasznie chciałabym wyjechać. Do niego. Pobrać się i mieszkać z nim... żeby nikt nam nie przeszkadzał, nie ingerował we wszystko. Czuję, że go tracę... nie w takim sensie, że miłość się kończy... bo ona rozkwita... bardziej chodzi mi o jego zdrowie. Poważnie się tym martwię... Wydaje mi się, że najlepszym wyjściem byłoby wspólne życie... życie tam... nie u nas... tylko, czy przetrwalibyśmy wszystko?

A może nie???

No to się porobiło. W sumie mam nadzieję, że pozytywnie porobiło... no ale droga do tego, żeby wszystko było w porządku jest długa... a może nie?  No więc: PRZYJECHAŁ. Może na stałe, może nie. Wszystko zależy od tego, czy znajdzie prace. Właściwie ma straszne poszarpane nerwy. Dlatego bardzo nie chcę, żeby stąd wyjechał. I bardzo chcę mu pomóc. Bardzo, bardzo, bardzo. Tylko w sumie nie wiem do końca jak. Nie wiem nawet, w którym kierunku zmierzać... mam nadzieję, że razem to wszystko przezwyciężymy. Inaczej będzie krucho.

piątek, 17 kwietnia 2015

Mój wspaniałomyślny mężczyzna...

Po tej większej ostatniej akcji jak na razie jest bardzo dobrze:) Jest bardzo fajnie, oprócz tego, że mój wspaniałomyślny mężczyzna chciał na nasz wspólny weekend majowy zaprosić swoją byłą dziewczynę. No po prostu masakra. Może zaprosić to za duże słowo i w sumie sprawa wygląda tak, że ona już ma dziecko i męża, ale ma jakieś wielkie problemy i on wspaniałomyślnie chce jej pomóc. Może nie do końca chce, ale z pewnych powodów czuje się do tego zobowiązany. Z jednej strony trochę się nie dziwie, ale z drugiej to bez przesady. Nie ma co kusić losu. Jestem cholernie zazdrosna. Absolutnie się na nic nie zgodzę... eh... jeden problem się nie kończy, a kolejny się już zaczyna... w ogóle jestem totalnie załamana, bo może się okazać, że będę musiała wyjechać do pracy na prawie dwa miesiące za granice... nie wyobrażam sobie takiej rozłąki... ale co mam robić???

wtorek, 14 kwietnia 2015

Dalej totalnie;(

Jednak nie przyjeżdża. Tyle, że nie wiem, czy to dobrze, czy nie. Tzn. chyba dobrze, ale boję się o niego, że tam zeświruje... kurka!!! Żyję teraz w ciągłym stresie o niego.. W totalnym stresie. Bo totalnie się w nim zakochałam... a totalnie nie wiem jak mu pomóc i jak utrzymać nasz związek. Tak strasznie się boję, że go stracę... nie mogę go stracić.

Totalna bezsilność...

No to tak. Sprawa się komplikuje jeszcze bardziej... przyjeżdża. Na stałe. Rzuca prace tam i przyjeżdża. Kurcze, nie wiem, nie wiem, nie wiem... bo coś mi się w tym nie podoba. Jeju... tak bardzo go kocham... a boję się, że to wszystko się zakończy. Boję się o jego zdrowie. Na prawdę. A nie wiem, czy mam na tyle siły by temu sprostać i być z nim. Chociaż bardzo bym tego chciała. Ale nie wiem, czy on to wszystko wytrzyma... nie wiem, czy ja wytrzymam :(((((((((((( totalna bezsilność...

sobota, 11 kwietnia 2015

Co mam zrobić?

Zaczyna mnie to wszystko przerastać... ale on ma depreche... nie wiem już jak mu pomóc. Na prawdę nie wiem. Co mam zrobić??? Wszystko wywróciło mi się do góry nogami.... jeju... w końcu znalazłam mężczyznę mojego życia... powinno być cudownie... a ciągle coś jest nie tak... boję się, że go stracę... na prawdę... ale i tak nie potrafię tego teraz zakończyć... zresztą nie chcę tego zakańczać... ale co mam zrobić, żeby wszystko się udało??? Co mam zrobić?????????

piątek, 10 kwietnia 2015

Może to jest normalne?

No nie!!! Znowu zgubił telefon!!! Już drugi raz w tym roku! Co prawda tamtym razem udało mu się go odzyskać, ale jak będzie tym razem? Oby też tak było, bo zależy mu na tym, aby mieć ten numer... nom... ja nie wiem... powiem szczerze, że jest super:) Z nim:) Ale mimo tego ciągle mam jakieś dziwne jazdy i niepokoje.. ciągle myślę, że może to nie to... może się w coś pakuję i tyle... eh.... jak mogę uwolnić się od tych  myśli??? Ja go na prawdę kocham! Bardzo kocham! On mnie też... skąd więc ten niepokój? A może takie obawy są normalne? W końcu wiążę się na całe życie... na całe.

czwartek, 9 kwietnia 2015

I tak zawsze coś mówią...

Eh... wiecie, że już pojechał??? W dodatku dwa dni temu:( Cudownie było. Cudownie;) Nie tylko z powodu tego, że spędziliśmy cudowne chwile, ale też musiałam się przełamywać w niektórych rzeczach... bo byłam z nim w paru miejscach, w których wcale nie czułam się komfortowo. Ale dzięki temu robię się coraz bardziej odważniejsza... bynajmniej mam taką nadzieję.
Nie można się wszystkim martwić i  przejmować... trzeba wyluzować... bo inaczej się nie da:) Do niektórych rzeczy na prawdę nie można przywiązywać jakiejś większej uwagi... i nie można też robić nic pod ludzi... nie myśleć tylko o tym, co ktoś może o nas pomyśleć... bo w sumie cokolwiek się nie zrobi to ludzi i tak coś mówią...

czwartek, 2 kwietnia 2015

A miało być za 11...

"Każdego dnia wciąż coraz mocniej kocham Cię..."
Tęsknię, tęsknię, tęsknię!!! Mój tata ostatnio mi powiedział, że usycham z tęsknoty i że nie mogą się ze mną dogadać... haha:) oczywiście sobie trochę żartował... ale dla mnie to nie żarty;) Ja totalnie usycham z tęsknoty:) Jeszcze 35 godzin i się zobaczymy... a miało być za 11... nie wiem, jak wytrzymam 24 godziny dłużej... czas teraz tak wolno się posuwa... i pewnie dopiero nabierze porządnej prędkości jak on przyjedzie:(


środa, 1 kwietnia 2015

No cóż

Wymiękam. On jest chyba większym wariatem niż ja. Ale co mam zrobić skoro tak bardzo go kocham?