
poniedziałek, 31 marca 2014
Po prostu dupiasto i tyle
Ehhh.... nie mogę się jakoś podnieść... znowu jest coraz gorzej. W dodatku jestem chora. Przeziębiłam się porządnie... czuję się fatalnie... i na koniec dostało mi się, że nie chcę jechać do apteki... ale na prawdę czuję się źle... zimno mi... i nie mam ochoty nigdzie jechać. Jakieś lekarstwa mam w domu, może mi wystarczą. Ale czemu od razu mają być na mnie źli? Nie rozumiem i wkurza mnie to, że za wszystko musi mi się dostać. Po prostu dupiasto i tyle.

niedziela, 30 marca 2014
Nienawidzę...
Niedziela wieczorem. Siedzę sama. Wokół mnóstwo świeczek i romantyczna muzyka... brakuje mi kogoś... bardzo. Ale czy ja jestem zdolna do miłości? Teraz jestem tak zestresowana i bojaźliwa na wszystko, że pewnie nikt by mnie taką nie pokochał... dlaczego ja taka jestem? Nienawidzę siebie. Nienawidzę tego, jaka jestem. Nienawidzę tego, że inni są lepsi.

To prawda. Ja się skończyłam.
piątek, 28 marca 2014
Cholernie zazdrosna
Ale dziwnie jest teraz... nawet z przyjaciółką mam dziwny kontakt... mam wrażenie, że ją denerwuję... albo hmm... sama nie wiem. Może nie zgadza się z tym, co mówię... bo chyba ostatnio mówię straszne bzdury... ona chyba chce się trochę wybić, trochę rozwinąć... a ja? Jak zwykle hamuję wszystko... dlaczego? Bo mam kiepski nastrój? Bo inni powinni się nie wybijać, bo ja się nie wybijam?

Owszem. Jestem zazdrosna. Jestem cholernie zazdrosna. Zazdroszczę ludziom, którzy są odważni, śmiali i potrafią się wszędzie odnaleźć. Ale czy ta zazdrość mnie motywuje? Zdecydowanie NIE. Dlaczego? Bo nie wierze, że potrafiłabym się jeszcze aż tak zmienić...
wtorek, 25 marca 2014
Jestem silna...
Dzisiaj wpadłam na jedną piosenkę... "Życie jest piękne"
"Bądź jak ptak..."
Stwierdziłam, że ja mogę być co najwyżej strusiem. Struś nie lata, jest samotny i chowa głowę w piasek, wtedy gdy się boi. Dokładnie tak jak ja... Chociaż właściwie dowiedziałam się, że z tymi głowami to nie do końca prawda.... tylko tak się mówi... ale tak nie jest. I w sumie ze mną jest podobnie. Może ludzie myślą, że się wszystkiego boję i się przed wszystkich chowam, przed wszystkim uciekam... ale to nie prawda. Ja się staram. Na prawdę staram i w gruncie rzeczy jestem silna. Bardzo silna... nadal trwam...
Czyż on nie jest piękny??? Może to nie tak źle być strusiem??? :D :D
"Bądź jak ptak..."
Stwierdziłam, że ja mogę być co najwyżej strusiem. Struś nie lata, jest samotny i chowa głowę w piasek, wtedy gdy się boi. Dokładnie tak jak ja... Chociaż właściwie dowiedziałam się, że z tymi głowami to nie do końca prawda.... tylko tak się mówi... ale tak nie jest. I w sumie ze mną jest podobnie. Może ludzie myślą, że się wszystkiego boję i się przed wszystkich chowam, przed wszystkim uciekam... ale to nie prawda. Ja się staram. Na prawdę staram i w gruncie rzeczy jestem silna. Bardzo silna... nadal trwam...
Czyż on nie jest piękny??? Może to nie tak źle być strusiem??? :D :D
wtorek, 18 marca 2014
Gdzie jest moje piękno?
Przeczytałam super książkę. O pewnej młodej chrześcijance, która urodziła się niedługo po zmartwychwstaniu Jezusa. Jej rodzina uwierzyła w Jezusa, ona także, ale początkowo miała najwięcej wątpliwości. W momencie, gdy cała jej rodzina została zabita, ona cudem przeżyła i została niewolnicą w pewnym domu rzymskim. Była niesamowitą osobą, ponieważ służyła Jezusowi i wszystko co robiła, robiła z miłością. Dlatego wszyscy ją pokochali, ale to nie zmienia faktu, że jako niewolnica miała się bardzo ciężko. Patrzyła na wielką rozwiązłość, grzeszność i rozpustę domowników. Jednak strach przed tragiczną śmiercią na arenie sprawiał, że nie potrafiła mówić im o jedynym ratunku - Jezusie. Z wzajemnością pokochała jednego chłopaka, ale zgodnie ze swoją wiarą przestrzegała czystości i nie dała się porwać swojej namiętności. W momencie, gdy została osobą wolną odrzuciła ofertę ślubu z tym mężczyzną, ponieważ nie uwierzył on w Jezusa. Było to dla niej bardzo ciężkie, gdyż bardzo go kochała. Z tego także powodu, za sprawą okrutnej siostry ukochanego została skazana na śmierć (ponieważ nie wyrzekła się swojej wiary) i w puszczona na arenę z wygłodniałymi lwami...
Poruszyło mnie to, że ta dziewczyna początkowo nie mogła zrozumieć dzieła Boga (zniszczenie Jerozolimy, śmierć rodziny, niewolnictwo), ale mimo tego całym sercem się Go trzymała i coraz mocniej kochała. Dzięki niej parę osób uwierzyło w Jezusa i na sam koniec, przed areną miała niesamowity pokój i radość, że jej śmierć ma przynajmniej jakiś sens. Zamiast panikować, dodawała ludziom otuchy.
Ja użalam się najmniejszym niepowodzeniem. Za wszystko co mnie spotyka oskarżam Boga. Jestem po prostu straszna. Bóg to nie są żarty. Ta dziewczyna dla Niego poświęciła życie. Mimo trudności była szczęśliwa. Miała wewnętrzne piękno, które poruszało inne osoby. A ja? Gdzie jest moje piękno? Zamiast nim przyciągać innych, to odsuwam wszystkich od siebie... Ja na prawdę chcę się zmienić... chcę trzymać się Boga całym sercem... czemu ciągle upadam?
Poruszyło mnie to, że ta dziewczyna początkowo nie mogła zrozumieć dzieła Boga (zniszczenie Jerozolimy, śmierć rodziny, niewolnictwo), ale mimo tego całym sercem się Go trzymała i coraz mocniej kochała. Dzięki niej parę osób uwierzyło w Jezusa i na sam koniec, przed areną miała niesamowity pokój i radość, że jej śmierć ma przynajmniej jakiś sens. Zamiast panikować, dodawała ludziom otuchy.
Ja użalam się najmniejszym niepowodzeniem. Za wszystko co mnie spotyka oskarżam Boga. Jestem po prostu straszna. Bóg to nie są żarty. Ta dziewczyna dla Niego poświęciła życie. Mimo trudności była szczęśliwa. Miała wewnętrzne piękno, które poruszało inne osoby. A ja? Gdzie jest moje piękno? Zamiast nim przyciągać innych, to odsuwam wszystkich od siebie... Ja na prawdę chcę się zmienić... chcę trzymać się Boga całym sercem... czemu ciągle upadam?
niedziela, 16 marca 2014
Odejść lub zostać z nim...
O jacież... do popołudnia było dobrze... teraz jest gorzej, gorzej niż kiedykolwiek. Właśnie dochodzę do wniosku, że on nie jest dla mnie. Wiem, że jest wartościowy, ciepły i czuły. Mogłabym się z nim przespać. Ale czy przeżyć całe życie? Potrzebuję namiętności... i może dlatego chciałam z nim być, bo w końcu pojawiła się nadzieja, że namiętność zostanie zaspokojona? Ale jak go zostawię, to co? Znowu nie będzie nadziei? Poza tym szkoda mi go. Zasługuje na szczęście. A jest tak zakochany, że nie wiem jak sobie z tym wszystkim poradzi. A jak będę żałować, że go zostawię? Przecież to może być moja jedyna szansa... nie wytrzymam tego. Muszę albo całkowicie odejść, albo zostać w tym. Z Nim.
piątek, 14 marca 2014
Wystarczy moment...
Najbardziej wkurza mnie to, że aby było trochę lepiej trzeba strasznie nad sobą pracować. Potem wystarczy moment, chwila słabości i znowu jest się w tym samym miejscu co wcześniej. Wymiękam...
Tęsknię i nienawidzę...
Czy ja coś mówiłam, że muszę wziąć się w garść, czy mi się wydaje? Jak może mi się udać, skoro moje postanowienie padło już następnego dnia? Najchętniej bym się pocięła. Brutalnie pocięła... Spoko. Nie zrobię tego. Wiem, że nie mogę. Wiem, że to nic nie da. Ale skąd ciągle brać siłę do walki?
Mój telefon nadal milczy. On się nie odzywa. Ja też. Tęsknie i nienawidzę. Nie wiem, które uczucie jest mocniejsze. I nie wiem kogo nienawidzę. Czy jego? Czy może siebie? Za to jak bardzo boję się tego uczucia. I gdzie tu jest miłość?
Mój telefon nadal milczy. On się nie odzywa. Ja też. Tęsknie i nienawidzę. Nie wiem, które uczucie jest mocniejsze. I nie wiem kogo nienawidzę. Czy jego? Czy może siebie? Za to jak bardzo boję się tego uczucia. I gdzie tu jest miłość?

czwartek, 13 marca 2014
Wziąć się w garść:)
Muszę wziąć się za siebie:) W sensie, że muszę aktywnie spędzać czas, jeść w miarę zdrowo itp. Parę razy robiłyśmy z dziewczynami sobie fitness i od razu lepiej się czuję. Więc muszę mając teraz dużo czasu, zamiast się załamywać i użalać nad sobą, żyć. Po prostu żyć. Nie mogę znowu zamykać się na ludzi. Chcę w końcu ich pokochać:)
A on się nie odzywa... dlaczego??? Nie wytrzymam tego...
A on się nie odzywa... dlaczego??? Nie wytrzymam tego...

wtorek, 11 marca 2014
Dziś piękna pogoda...
On się dalej nie odzywa... już nie wiem co mam robić.. ale nie chcę odezwać się pierwsza... dzisiaj już prawie nie wytrzymałam i prawie bym mu coś napisała... teraz znowu cieszę się, że tego nie zrobiłam... ale jestem dziwna...
Dzień spędziłam super:) Grałam nawet w "klasy", bo była piękna pogoda... poszłam też do lasu. Jutro wracam na studia... strasznie mi się nie chce... znowu będzie mnie zżerała samotność... już się tego boję...
Dzień spędziłam super:) Grałam nawet w "klasy", bo była piękna pogoda... poszłam też do lasu. Jutro wracam na studia... strasznie mi się nie chce... znowu będzie mnie zżerała samotność... już się tego boję...

poniedziałek, 10 marca 2014
Ważne sprostowanie!!!
Myślę, że powinnam sprostować pewną rzecz. W profilu napisałam, że wyszłam z depresji. A raczej, że Bóg mnie z niej uwolnił. Mimo moich aktualnych postów, to co pisałam jest prawdą. Bóg mnie uwolnił z depresji, zdjął ze mnie wielki ciężar, jakim było poczucie winy. Byłam szczęśliwa. Jednak w pewnych rzeczach nie wytrwałam i to zapędziło mnie znowu w jakieś gorsze nastroje. To moja wina. Wierzę jednak, że to tylko chwilowe i wiem, że gdyby nie Pan Bóg to nie wiem, czy jeszcze bym istniała. On uratował mnie. Dzięki Niemu żyję. I wiem, że pokonam jeszcze te rzeczy, w których ciągle upadam i nauczę się całkowicie ufać Bogu i cieszyć się w Nim.
Chcę kochać...
Od dwóch dni nie odzywam się do niego... z jednej strony myślę, że to dobrze... że muszę z tym skończyć... a z drugiej tęsknię... potwornie tęsknię... no, może "potwornie" to trochę przesada... ale martwię się, co u niego... w sumie zostawiłam go w dość trudnym dla niego okresie... Nie wiem, czy napisać do niego? W sumie on też niewiele się odzywa... może nie wiem, co to miłość? ehh...
Byłam dzisiaj na badaniu krwi. Mam dobre wyniki. Nie wiem, czy się cieszę. Wiem, że nie powinnam tak pisać. Wiem, że to straszne... Wiem, że gdzieś we mnie dusza krzyczy "chcę żyć!". Chcę żyć... ale szczęśliwie. Chcę poczuć prawdziwą miłość. Czy ja za wiele wymagam? Nie chcę bogactwa, nie chcę sławy... chcę kochać i być kochaną. Czy to za dużo?
Byłam dzisiaj na badaniu krwi. Mam dobre wyniki. Nie wiem, czy się cieszę. Wiem, że nie powinnam tak pisać. Wiem, że to straszne... Wiem, że gdzieś we mnie dusza krzyczy "chcę żyć!". Chcę żyć... ale szczęśliwie. Chcę poczuć prawdziwą miłość. Czy ja za wiele wymagam? Nie chcę bogactwa, nie chcę sławy... chcę kochać i być kochaną. Czy to za dużo?
sobota, 8 marca 2014
Ale mi smutno...
Ale mi smutno... strasznie... dzisiaj Dzień Kobiet.... jedyne życzenia, które dostałam to tylko przypadkowe od koleżanki:( i niby komu ja jestem potrzebna? koleżance? przypadkowej? ehh...
"Jest na świecie taki rodzaj smutku, którego nie można wyrazić łzami. Nie można go nikomu wytłumaczyć. Nie mogąc przybrać żadnego kształtu, osiada ciasno na dnie serca jak śnieg podczas bezwietrznej nocy."
"Jest na świecie taki rodzaj smutku, którego nie można wyrazić łzami. Nie można go nikomu wytłumaczyć. Nie mogąc przybrać żadnego kształtu, osiada ciasno na dnie serca jak śnieg podczas bezwietrznej nocy."

poniedziałek, 3 marca 2014
Wszystko przez tą różę
Dalej w rozsypce... pojechałam dzisiaj się z Nim rozstać... dostałam piękną, czerwoną różę... i na tym się skończyło. Znowu nie miałam siły, by coś powiedzieć. Pięknie po prostu. Najgorsze jest to, że w ogóle nie potrafię powiedzieć co tak na prawdę myślę... trudno mi się wysłowić... i w ogóle jakoś dziwnie... strasznie słabo mi ostatnio... wiem, że muszę się wziąć w garść... wiem, że na nowo muszę poprawić relacje z Bogiem... bo po tym jak się podniosłam, na nowo upadłam w grzech... i to najbardziej boli... i dlatego znowu trudno mi się zebrać... czy dam rade? czy w końcu wytrwam?
sobota, 1 marca 2014
Jedyna motywacja
Byłam dzisiaj w Kościele. Nawet fajnie było... myślę, Bóg jest moją jedyną motywacją, która jeszcze trzyma mnie przy życiu... dobrze, że On istnieje! Bo inaczej mnie by już nie było...
Subskrybuj:
Posty (Atom)