No i dzisiaj znowu to samo. Tzn. generalnie obudziłam się z trochę lepszym humorem... stwierdziłam, że nie ma sensu dalej się zamartwiać... głowa do góry, trzeba iść dalej:) A tu bach. Rodzinny obiad. I znowu wszystko do góry nogami. Znowu się dowiedziałam, że się wycofuję. Jak długo to jeszcze potrwa? Ledwo radzę sobie z własnym zadręczaniem...a tutaj ciągle inni mnie dręczą. To jest po prostu jakiś koszmar. Poza tym z czego ja się wycofuję??? No dobra... może mówić nie umiem... może dużo rzeczy mnie stresuje... ale mimo tego chcę coś robić. I nie tylko chcę, ale robię. Chcę już wyjść za mąż i ułożyć sobie własne życie... żeby w końcu nikt się nie wtrącał do wszystkiego i nie dręczył mnie...
Nie do końca zgadzam się ze słowami, ale super muzyka:)
Give me love... :*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz